Oczyszczacz powietrza - zbędny gadżet, czy przydatne urządzenie?

Smog! mgła zmieszana ze spalinami i dymem. Okropne zanieczyszczenie powietrza, zmora ostatnich lat. I nie tylko zimą i nie tylko w Krakowie. Smog dosięga nas już o każdej porze dnia i roku, ma wpływ na nasze samopoczucie, a co gorsza - zdrowie! Tu gdzie mieszkam jest wiele domków jednorodzinnych, które palą w kominkach, piecach. Moja aplikacja Airly codziennie mnie powiadamia: Nie wychodź z domu! ogranicz aktywność fizyczną na dworze! Dopuszczalne normy stężenia szkodliwych gazów w powietrzu przekraczają 200 a nawet 300%! Nie mam na to wpływu, niewiele mogę zrobić. Sąsiad ma produkcję zniczy, z jego komina wydobywa się śmierdzący dym, a pozytywnie przechodzi wszystkie kontrole <sic!> i nie wiem jakim cudem. Póki nasz rząd nic nie zrobi, to nam pozostaje jedynie ograniczać wychodzenie na dwór, zakładać maski lub kupić oczyszczacz powietrza.

Zastanawiacie się pewnie, czy to faktycznie działa. Zastanawiacie się, czy warto wydać prawie tysiąc złotych albo i więcej na taki sprzęt. Reklama reklamą, wiemy jak to działa. Wpisy sponsorowane...pełno tego. A czy rzeczywiście potrzebny jest nam oczyszczacz powietrza w domu? a jeśli tak to jaki wybrać?

Rok temu korzystając z black friday udało mi się kupić taki sprzęcior. Kupiłam oczyszczacz powietrza Rowenta PU6020. Kurcze...nie wygląda on fajnie w salonie. Jest wielki i biały, za nic nie chciał się wkomponować w aranżację salonu, ale cóż. Najważniejsze, że ja czuję różnicę i powietrze w mieszkaniu jest przyjemne. Często wieczorami jak wychodziłam na taras, musiałam szybko ściągać pranie, bo przesiąkało smrodem z kominów. Nie dało się na noc otworzyć okna. Teraz zamykam okna, włączam oczyszczacz i już. Troszkę szumi, ale przyzwyczaiłam się już do tego. Na szczęście ma tryb nocny, który jest cichy i można przy nim nawet spać.


Pewnie chcecie wiedzieć czym się kierowałam w wyborze takiego oczyszczacza. Po pierwsze musimy zwrócić uwagę na powierzchnię na jakiej działa. Mój nadaje się do 70 m2. Po drugie jakie i ile ma filtrów. Mój ma cztery - węglowy, hepa, nano i wstępny. Jest to ważne, ponieważ czasem drogie i firmowe oczyszczacze mają tylko 3. Filtry wymienia się mniej więcej raz w roku. Wstępny jedynie się czyści samemu w domu. Później wybierając już konkretny model sprawdzamy głośność jaka nam odpowiada, cenę i bajery które dodatkowo może posiadać tj. wyświetlacz, nawilżacz.



Zapłaciłam za niego stosunkowo mało, ale nie ma wyświetlacza, który podaje wartości PM jedynie pokazuje zmianą koloru, że PM zostało przekroczone. Automatycznie się włącza na wyższy tryb, jeśli te wartości są przekroczone w dużym stopniu.


Przez rok bardzo go polubiłam. Zmniejszyła się ilość kurzu w domu, bo on część wciąga i osadza się on na filtrach. Włączam go również po każdym odkurzaniu mieszkania.
Latem fajnie chłodził powietrze. Wystarczyło, że nie otwierałam okien i do pokoju nie wpadał tropikalny żar, a z niego wydobywało się chłodne powietrze. No i teraz, gdy kominy smrodzą dookoła ja w mieszkaniu mam przyjemny zapach i pewnie zanieczyszczenie PM dużo mniejsze niż inni, którzy nie posiadają oczyszczacza.

Spytacie się czy warto? Ja mówię - TAK! Nawet jak córki nasmrodziły w kuchni popcornem maślanym, ten sprzęcik dał radę i szybko powietrze stało się normalne. Moje sąsiadki mają taki sam model i również są zadowolone. A czy Ty masz już swój oczyszczacz? Wahasz się? Mam nadzieję, że mój wpis przekonał Cię do zakupu i zatroszczenia się o swoje zdrowie.

ps. Oczywiście wpis nie jest sponsorowany :) a jest jedynie moja obiektywną oceną produktu. Niektóre zdjęcia produktu pochodzą z serwisu Ceneo, dzięki któremu trafiłam na promocję.